niedziela, 10 listopada 2013

Kilka słów o 11 kolejce

Wraz z gwizdkiem na Old Trafford skończyła się 11 seria gier angielskiej ligi. Kolejka, w której rozczarował tylko hit obfitowała w wiele zaskakujących rezultatów determinowanych przez przeróżne czynniki. 

Manchester musiał, Arsenal mógł.

Hasło powtarzane przez ostatnie dni, jako swoista myśl przewodnia tego co może stać się w hicie idealnie podsumowuje pierwszą połowę w Teatrze Marzeń. Znów zobaczyliśmy bezbarwny Arsenal, w którym bezczynność i statyczność wirtuozów  sprawiła, że Kanonierzy zafundowali dla De Gei czterdziestopięciominutowe wakacje w fantastycznych miejscu. Manchester musiał, Manchester zadanie w pierwszej połowie wykonał. Dośrodkowanie Rooneya, strzał Van Persiego i eksplozja radości, jakiej dawno po bramce Czerwonych Diabłów nie można było zaobserwować. Ta bramka zdjęła całą presję z gospodarzy, pozwoliła uwierzyć. Była najzwyczajniej niezwykle silnie nacechowana emocjonalnie i nie ma co krytykować euforii byłego Kanoniera. 

Arsenal odżył w drugiej połowie, zdominował gospodarzy, ale ci mądrze się broniąc doprowadzili korzystny dla siebie wynik do końca. Arsenal kończy serię bez porażki w lidze (9 spotkań), choć Wenger ryzykował jak tylko z obecnym składem mógł. Razi brak klasowego zmiennika/ wsparcia dla Giroud w linii ataku. Razi fakt, że Arsenal ostatnio gra różne połówki, co nie pozwala patrzeć fanom Kanonierów z optymizmem na przyszłość. Liczby nie grają- 60,1% posiadania piłki, wykonanie 438 podań do 261 Manchesteru i oddanie dwa razy większej ilości strzałów nic nie dało. Ale cóż się dziwić, jak na największy plus w ofensywie zasłużyli boczni obrońcy

Pewne obawy miałem co pokaże duet Vermaelen- Koscielny. Francuz wyrasta na czołowego środkowego obrońcę na świecie i podpisuję się rękami i nogami pod stwierdzeniem Keowna gloryfikującym fantastyczną grę Francuza w pojedynkach jeden na jednego. Belg zaś, mimo długiego czasu spędzonego w tym sezonie na ławce grał pewnie. Nie licząc straconej bramki, ani Rooney, ani Van Persie nie zagrażali zbyt często bramce strzeżonej przez Szczęsnego

Już ostatnia rzecz o Arsenalu. Dośrodkowania Sagni pierwsza klasa. Widać pracę, jaką Francuz włożył w udoskonalenie tego elementu gry. Szkoda tylko, że koledzy nie wykorzystali żadnego z nich.

Podkreślę ważną rzecz, Manchester wygrał, chwała mu za to, ale daleki jestem od zachwytów nad całokształtem projektu Moyesa w tej fazie. Walka, determinacja owszem, ale cały czas brakuje jakości piłkarskiej jeśli spojrzymy na całość. Wielki plus dla Jonesa, który pierw jako defensywny pomocnik, a potem jako środkowy obrońca jak mógł uprzykrzał życie obrońcom Arsenalu- trzy strzały zablokowane, udane przejęcia. 

Obok Jonesa warto wyróżnić Van Persiego. Nie za celebrację bramki, której to sposób wielu kibiców opierając się na opiniach z portalów społecznościowych zdziwił, ale który potrafię zrozumieć, ale wyróżnić za postawę. Praca w defensywie, walka z przodu z obrońcami Arsenalu wsparte piekielną dziś skutecznością ( jeden strzał jedna bramka) zaowocowały zasłużonymi owacjami podczas zmiany. 


Karny w ostatniej akcji. Przypadek? Nie sadzę

W meczu Chelsea- West Brom trzeba poruszyć sprawę najważniejszą, bo analizę taktyczną błędów w obronie obu stron pozostawiam lepszym od siebie. 

Końcówka meczu, na zegarze kilkanaście sekund do końca i gdy widziałem wbiegającego Ramiresa w pole karne już wiedziałem, że stanie się coś dziwnego. Ten upadek, innowacyjny sposób zejścia pod wodę sprawił, że trybuny oszalały ze szczęścia, a złość i niedowierzanie opanowały graczy gości. Szansa na historyczne zwycięstwo została im, nie bójmy się tego powiedzieć ukradziona. Oczywiście, karnego trzeba wykorzystać, ale Hazard ani za często się nie myli z 11 metrów, ani Myhill specjalistę wybitnym w bronieniu tego typu strzałów nie jest. Remis stał się faktem i nie dziwi napięta atmosfera tworząca otoczkę tej kuriozalnej sytuacji

Błąd w obronie? Poproszę bardzo

Ma istną zagadkę do rozwiązania Pellegrini. Co zrobić, by nie tracić tak kuriozalnych bramek? Z Chelsea przegrali, wskutek nieporozumienia Harta z Nastasiciem, dziś polegli mimo świetnej gry i znaczącej przewagi nad Czarnymi Kotami. Wystarczyło, że Milner się poślizgnął w najmniej odpowiednim momencie i sensacja zaczęła wisieć w powietrzu i tak do wisiała do ostatniego gwizdka sędziego. Sunderland małymi kroczkami zbliża się do wyjścia ze strefy spadkowej, choć ścieżka przed nim długa

W lidze angielskiej jest tylko jeden Król Krul

Z meczu Tottenham- Newcastle trzeba wychwycić kilka smaczków, ale zaczniemy od tego, że to właśnie podczas tego spotkania oglądaliśmy bramkarza tej kolejki. Brak mi słów na to co wyczyniał Tim Krul. Fe-no-me-nal-ne interwencje przy strzałach Soldado, Eriksena, czy przy rykoszecie po rzucie wolnym sprawiają, że Holender będzie uwielbiany jeszcze bardziej



31 strzałów, w tym 14 celnych, 0 goli. Tottenham zagrał swój standardowy w pewnym sensie mecz pod względem statystycznym. Ogrom strzałów, z których nic nie wynika. AVB powinien martwić się postawą Soldado, który nie jest typem zawodnikiem walczącym bark w bark, który czuje się lepiej gdy ma chwilę wolnego miejsca. To między innymi słaba dyspozycja 9-ki Kogutów sprawia, że strzelają mało bramek mimo wielu prób. Choć Tottenham warto pochwalić za to, że próbuje nie boi się oddać strzału z dystansu. 

W meczu oprócz Krula skupiłem swą uwagę na trzech graczach- Gouffran, którego mottem była praca, praca, praca, Townsend, który staje się nowym Balem- szybki, schodzący do środka, próbujący oddawać często strzały z dystansu. Dwójkę tę uzupełnia Chiriches, kupiony ze Steaui obrońca, który wykazywał się dzisiaj zmysłem do gry kombinacyjnej i mądrze podłączał się do akcji ofensywnych 



Pozostałości zeszłego tygodnia

W przerwie między kolejkami internet był przepełniony opinii odnoszącymi się do sytuacji Llorisa w meczu z Evertonem. Bolesne zderzenie, ryzykowna decyzja sztabu to w wielkim skrócie to co stało się wtedy na WHL. Czemu o tym piszę? A dlatego, że i w tej kolejce miało miejsce kilka bolesnych starć z udziałem bramkarzy. W pierwszym przypadku po kontakcie z Jonesem ucierpiał Szczęsny, ale na szczęście mimo pozornie groźnie wyglądającej sytuacji nic nie stało, a w drugim Vidic, uderzony w głowę przypadkowo przez De Geę musiał zejść z boiska, bo ryzyko gry było zbyt wielkie. Urazy głowy są najniebezpieczniejszymi jakie mogą spotkać zawodowego piłkarza. Wie coś o tym Petr Cech, który musi przecież występować w kasku. Czy kiedyś dojdzie do tego, że bramkarze dla ochrony zdrowia, będą nosili specjalne kaski? Nie wiem, mam nadzieję, że nie. Cieszy fakt, że w tych dzisiejszych przypadkach decyzja należała tak jak powinna w pełni do sztabu medycznego


Minuta, jakiej trudno doświadczyć 

Jest coś niezwykłego w kulturze angielskich kibiców. Nie chcę gloryfikować ich postaw, mówić, że ta charakterystyka kibica jest jedyna słuszna. Ale jedno trzeba przyznać. Każda minuta czcząca pamięć, czy ta cicha, czy ta pełna oklasków, gdy stadion jest wypełniony wibrującym od nich powietrzem jest czymś niezwykłym i wartym naśladowania i przenoszenia na wszystkie stadiony europejskie. 



O meczu Norwich- West Ham przeczytacie tutaj





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz