sobota, 9 listopada 2013

Norwich- West Ham, starcie wagi piórkowej

Sobotnim popołudniem po serii spotkań, w którym dane nam było obejrzeć między innymi niesłusznie podyktowany rzut karny dla Chelsea czekało na nas starcie wagi piórkowej, Starcie osiemnastej z piętnastą ekipą po 10 kolejkach. Mecz o przełamanie, bo zarówno Norwich ( zwycięstwo, dwa remisy, 3 porażki), jak i West Ham (zwycięstwo, remis, 4 porażki) nie mają czym się poszczycić ostatnimi czasy. Przed meczem sądziłem, że będzie to nudne 0-0, mimo że często mecze pomiędzy zespołami z doła tabeli Premier League są bardzie ciekawe. Dobrze, że się myliłem
Kilka rzeczy, które po tym meczu warto wiedzieć.



Klucz w środku

Dominujący West Ham w pierwszej połowie grający jak na swe możliwości futbol iście wirtuozerski. Zdziwieni? Nie po raz pierwszy potwierdza się, że kluczem nie raz do zwycięstwa jest środek pola. W pierwszej połowie na tle uśpionych/fatalnych/ niewidocznych ( zdecyduj sam) Kanarków Młoty mogły pokazać swoją pełnię. Dobra gra, przewaga w posiadaniu piłki, duża wymienność pozycji sprawiły, że Norwich nie było w stanie nosząc swą pierwszą maskę (o tym za chwilę) przeciwstawić się gościom. Masz przewagę w środku pola, prowadzisz grę, schodzisz na przerwę z wynikiem 1:0. Co złego może się stać? Niby nic. Przecież podtrzymanie prowadzenia, a następnie zwiększenie go poprzez wykorzystanie zmiany nastawienia przegrywających powinno być podstawową cechą dobrego zespołu. No właśnie dobrego. Czy dobry zespół, nie ważne po jakiej połowie może wyjść na drugą połowę ze swego rodzaju lekceważeniem? Ta zmiana postawy doprowadziła do przekazania władzy w środku pola. Lepiej zaczął  funkcjonować duet Fer- Howson, a Norwich z minuty na minuty zmieniało swe fatalne oblicze



Nietypowo w linii ataku

Norwich wyjątkowo z dwoma napastnikami mimo nieobecności Van Wolfswinkela, a West Ham no cóż. Allardyce zaszalał i nie wystawił żadnego nominalnego napastnika. U Kanarków zmiana ustawienia spowodowana była po pierwsze małą ilością strzelanych bramek, a po drugie swoistym parciem na szkło. Na West Ham było trzeba po prostu wyjść ofensywnie, by myśleć o jakichkolwiek punktach. A Młoty... No cóż. Nieobecność Carrolla, z przodu ofensywnie usposobieni pomocnicy i gra oparta na wymienności pozycji. Do momentu zmiany postawy Norwich wszystko wyglądało pięknie



Dwie maski motywacją różne

O pierwszej, fatalnej połowie Norwich lepiej w ogóle za dużo nie mówić. Nie wiem co piłkarze gospodarzy usłyszeli w przewie, cokolwiek to było zakładając, że to właśnie to było głównym czynnikiem wpływającym na zmianę postawy Norwich to zadziałało. Norwich wreszcie zaczęło grać, a stosunkowo przypadkowo zdobyta bramka sprawiła, że morale, jak i motywacja zespołu niezwykle wzrosła. Z minuty na minutę to Kanarki przejmowały kontrolę nad spotkaniem, a następne dwie bramki tylko to potwierdziły.

Zapomnijmy o pierwszej połowie w wykonaniu gospodarzy, ale też o drugiej połowie w wykonaniu gości. Allardyce po końcowym gwizdku musiał być wściekły. Owszem Norwich grało lepiej, ale West Ham trzy kwadranse po przerwie przegrało w głowach. To tam zrodziło się samozadowolenie, pewność zwycięstwo, lekceważenie, które przyczyniły się do porażki gości i pogorszenia ich sytuacji ligowej.


Pracowity i cichy bohater

Graczem meczu niewątpliwe Snodgrass. Skrzydłowy oprócz przepięknej bramki na 2:1 z rzutu wolnego walczył, szarpał, motywował. Oczywiście ktoś powie, że wykonał tylko 38 podań z czego 31 celnych, może gdy spójrzymy na grę defensywną. 100% skutecznych odbiorów (2 z 2), przegrane 3 pojedynki główkowe to szału nie ma. Ale nie statystyk potrzebowało Norwich. Kanarki potrzebowały przywódcy na boisku, który poprowadzi zespół. Snodgrass idealnie się do tej roli nadawał i stanął na wysokości zadania.

Ale niebyło by zwycięstwa, gdy nie reszta linii pomocy. Duet Fer- Howson wreszcie wziął się do walki w środku, ale na wyróżnienie zasługuje również wprowadzony w pierwszej połowie młodziutki Redmond. Utalentowany Anglik wniósł ożywienie, nieprzewidywalność, jak i szybkość do gry ofensywnej gospodarzy, a zarazem niepokój w dobrze z początku funkcjonującą linię obrony Młotów.

Niech nie zmylą Was dane.



Sytuacje dziwaczne
  • błąd Jaaskalainena (niezłapanie piłki, poniekąd spowodowanie upadku Hoopera) nie wynikało z małych umiejętności Fina, bądź brak doświadczeniu. Bramkarz Młotów nie wyszedł odpowiednio skupiony na drugą połowę, co spowodowane było nudą, brakiem interwencji towarzyszących mu przez pierwsze trzy kwadranse gry
  • Snodgrass- sytuacja w której to skrzydłowy Norwich został niby uderzony kolanem przez Razvana Rata była przekomiczna. Na szczęście sędzia był uważny i nie dał się nabrać na symulację.
  • Hooper- oj dołożył przy upadku sporo od siebie Anglik. Ale cóż, dobro zespołu najważniejsze.


Ustawienia:

Norwich (4-4-2): Ruddy, Martin, Turner, Bennett, Olsson, Snodgrass, Howson, Fer, Pilkington, Elmander, Hooper

West Ham (4-2-2-2): Jaaskalainen, Rat, Tomkins, Collins, Demel, Downing, Noble, Cole, Collison, Nolan, Morrison


Statystycznie:
  • Posiadanie piłki: Norwich 47%, West Ham 53%
  • Liczba podań: Norwich 303, West Ham 365
  • Liczba strzałów: Norwich 14, West Ham 12

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz