niedziela, 9 lutego 2014

18.01.2014- piłkarska sobota w Londynie

Zaczęło się zwyczajnie. Rzucony w eter pomysł spotkał się z aprobatą zarówno czasową, jak i finansową dwóch osób i tak można było zacząć planować wyjazd na mecz Premier League. Sobota 18.01 pozostanie jednym z tych dni, które na zawsze utkwią w mojej pamięci. 

Jedną z nielicznych rzeczy, która nie zaskoczyła mnie podczas jednodniowej wizyty w stolicy Anglii była pogoda. Pochmurny, niedeszczowy Londyn aż sam zapraszał do zwiedzania. Lekki wiatr orzeźwiający podróżowanie po mieście, temperatura optymalna do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Ani za zimno, ani za ciepło. Wręcz idealnie.

Kilka godzin do starcia na Boleyn Ground, więc jest sporo czasu, żeby zwiedzić jeden z wielu londyńskich stadionów. Krótka analiza linii metra, których w Londynie sposób nie zliczyć i już wiemy. Wybór padł na Stamford Bridge. Emirates odpadło niestety z jednego prozaicznego powodu. Stadionu zwiedzać nie można w dniu rozgrywania meczu. No cóż, jak nie teraz to kiedyś. Kierunek: Fulham Broadway.

Istnieje istotna różnica pomiędzy umiejscowieniem stadionów w stolicach europejskich. W Warszawie zarówno Pepsi Arena, jak i Stadion Narodowy są wybijającymi się z otoczenia, charakterystycznymi punktami swych okolic. Jadąc trasą Łazienkowską wyłania się obiekt Legii, a z Powiśla, czy już będąc na Pradze łatwo dostrzec biało-czerwony stadion zbudowany specjalnie na Euro 2012. W Londynie jest zupełnie inaczej.

Po wyjściu z metra i krótkim spacerze Fulham Road zauważamy strzałkę wskazującą umiejscowienie Stamford Bridge.  Mogący pomieścić prawie 42 tysiące fanów stadion został zbudowany w dziewiętnastym wieku i jest ulokowany między budynkami co sprawia, że trudno zauważyć go z dystansu.Liczne przebudowy nadały obiektowi na którym gra Chelsea zarówno z wewnątrz, jak i zewnątrz nowoczesny wygląd. Niedaleko wejścia na West Stand, a dokładnie na murze znajduje się zdjęcie całej drużyny Chelsea z sezonu przygotowawczego z przygotowanym miejscem, na którym może zasiąść kibic drużyny i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Oprócz tego widnieją na nim podobizny ważnych dla klubu zawodników, takich jak Didier Drogba, czy Frank Lampard, które są opatrzone odpowiednimi cytatami.




Po wejściu do sklepu klubowego na parterze można kupić jakieś drobne pamiątki- otwieracze do piwa, kufle, kubki, smycze itd.  i zaopatrzyć się w odpowiedni bilet wstępu. Same bilety do tanich nie należą. Za zwiedzaniu muzeum i stadionu z przewodnikiem trzeba zapłacić 20 funtów (cena dla osób plus 16). Oczywiście mając odpowiednią mapę można uzyskać 20% zniżki. Niższą cenę biletu możemy uzyskać również poprzez rezerwację online. Jeśli chodzi o inne stadiony to za zwiedzanie Craven Cottage zapłacimy 12, Wembley 16, lub jeśli jesteśmy studentem 9, a Emirates w zależności od wyboru sposobu zwiedzania 18, lub 37,5 funta. Jak widać, Chelsea w porównaniu do innych nie ma jakiś niesamowicie wysokich cen, a oferowane zniżki są dodatkowym atutem Stamford Bridge. 


Zwiedzając muzeum oprócz obejrzenia eksponatów sprzed lat takich, jak koszulki, przypomnienia sobie najważniejszych momentów w historii Chelsea można zrobić sobie zdjęcie z trofeum, jednak mnie cena 10 funtów do skorzystania z takiej sytuacji nie zachęciła. Dużo więcej w mej opinii można zobaczyć i usłyszeć biorąc udział w tak zwanym Stadium Tour, godzinnej wycieczce po zakamarkach Stamford Bridge. 

Zaczyna się od wprowadzenia, zresztą w każdym miejscu nasz cicerone przybliżał nam historię stadionu i dzielił się ciekawostkami. Łatwo zauważyć, że przewodnik to osoba w pełni oddana The Blues, uwielbiającą Mourinho, z czcią wypowiadającą się o nim, jak i o ikonach klubu, Lampardzie i Terry'm. Tylko przy nich używał sformułowania mister. 

Ekipa z Zamoyskiego. Trener Szul byłby dumny :p

Podróż po obiekcie rozpoczynamy od sali konferencyjnej, na której rzecz jasna można zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie, dowiadujemy się m.in gdzie znajduje się barek dla dziennikarzy, co się w nim znajduje i kiedy. Potem szatnie. Analiza porównawcza tych na Stamford Bridge z tymi na Emirates. Te należące do Chelsea podobno lepsze z prawie każdego względu. Jakże inaczej. Sam się nie wypowiem. Nie widziałem. Wiem tylko, że są różnice między szatnią gości, a gospodarzy, ale to akurat nie dziwi. 

Szatna Chelsea Londyn

Na Stamford Bridge dbają o zadowolenie zwiedzających. Zanim znaleźliśmy się, czy to na ławkach rezerwowych, czy też innych częściach stadionu  zostaliśmy ustawienie po dwóch stronach tunelu na wzór tego, jak ustawieni mieli zostać gracze Manchesteru United i Chelsea dnia następnego. Potem włączenie odgłosów trybun i można było choć przez chwilę poczuć się jak piłkarz przed ważnym meczem. 

Och. zapomniałem wspomnieć o drobnej, naprawdę drobnej  przepychance słownej. Gdy tylko przewodnik dowiedział się o tym, że jestem kibicem Arsenalu nie omieszkał wbić szpili i przypomnieć mi o tym, że Kanonierzy chyba dawno trofeum nie zdobyli, prawda? - Zobaczymy co będzie w maju :)


Ławki wygodne. Nie ma co



Fan Arsenalu i Chelsea. Widać różnicę, prawda?



Tyle ze Stamford Bridge. Czas nas gonił, więc po krótkiej wizycie na King's Cross- Harry Potter i takie tam- udaliśmy się na Boleyn Ground. Kierunek: stacja Upton Park. Metro naszym przyjacielem- 8 funtów jeździsz gdzie chcesz cały dzień*

Już rano zauważyć można było w metrze kibiców. Barwy Arsenalu, Fulham, Newcastle dla sprawnego oka były bardzo łatwe do wychwycenia w tłumie. Po wyjściu ze Stamford Bridge i wejściu do metra odpowiedniej linii czuć było atmosferę zbliżającego się spektaklu. Słychać było rozśpiewanych kibiców Srok i Młotów.

Bilety

Obiekt West Ham, Boleyn Ground to kolejny stadion leżący w okolicy jednej z londyńskich stacji metra. Krótki spacer wraz z kibicami gospodarzy, mijane po drodze stoiska, na których można było nabyć szalik, bądź program meczowy. Jesteśmy już przy stadionie. Czas zobaczyć, gdzie znajduje się Booby Moore Upper. Dawne South Bank zostało wybudowane w 1993 roku i może pomieścić 9000 kibiców. Jak znajdująca się na przeciwko Sir Trevor Brooking Stand podzielona jest na dwie kondygnacje.

Przy wejściu na stadion zostaje sprawdzony nasz bagaż. Sprawdzony bardzo pobieżnie mógł tak naprawdę zawierać wszystko. Nie wydaje mi się, żeby w znajdującej się bramce biletowej był detektor metalu, choć tego akurat pewny nie jestem. Żadnej informacji potwierdzającej, lub negującej tą tezę nie znalazłem. Po drodze na nasze miejsca musimy przebić się przez tłum, który kilkanaście minut przed meczem stworzył się przy barze. Angielscy kibice zaopatrywali się przeważnie w piwo i hot dogi. Dziwne, nie?

Futbol łączy. Łączy pokolenia- na trybunach młodzi i starzy, łączy ludzi- na trybunach zdrowi i niepełnosprawni. Wszyscy sobie równi. Każdy czekający na mający się odbyć na Boleyn Ground spektakl. 

Przed meczem oprócz rozgrzewki można było podziwiać maskotki stołecznej drużyny i obserwować latającego w powietrzu bańki, jeden z symboli klubu, ściśle związany z hymnem. Z każdą minutą trybuny się zapełniały. Mecz był coraz bliżej. Zanim zabrzmiał gwizdek rozpoczynający na stadionie rozbrzmiał hymn "Młotów"  I'm forever blowing bubbles, z musicalu "The Passing Show of 1918"

I'm dreaming dreams,

I'm scheming schemes,

I'm building castles high.
They're born anew,
Their days are few,
Just like a sweet butterfly.
And as the daylight is dawning,
They come again in the morning. 



I'm forever blowing bubbles,

Pretty bubbles in the air,
They fly so high,
Nearly reach the sky,
Then like my dreams,
They fade and die.
Fortune's always hiding,
I've looked everywhere,
I'm forever blowing bubbles,
Pretty bubbles in the air. 

Tą atmosferę trzeba poczuć na własnej skórze. Śpiew wydobywający się z trzydziestu kilku tysięcy gardeł chwyta za serce. O samym meczu pisać nie będę, bo każdy oglądał. Na uwagę zasługuję dwa fakty, które nie będąc na trybunach mogły być trudne do wychwycenia, mimo coraz lepszej jakości transmisji telewizyjnych. 

Po pierwsze Andy Carroll zbierał najgorętsze owacje, gdy znajdował się przy piłce. Każdy walka o piłkę, każdy kontakt był nagradzany zagłuszającymi wszystko oklaskami

Po drugie kibice gości byli dużo głośniejsi. To ich było słychać na stadionie, gdy lokalni kibice oglądali z niepokojem to co się dzieje na boisku i nie znajdowali w sobie motywacji do trwałego wspierania zespołu

Już po samym meczu, w drodze do jednego z londyńskich pubów (finalnie spędziliśmy wieczór w O'Neil's) czekała na nas świadcząca o pomysłowości organizatorów niespodzianka. Żeby dostać się do najbliższej stacji metra- Upton Park było trzeba się cofnąć. Kolejka nie tworzyła się poprzez niekontrolowaną próbę dostania się wszystkich na peron, lecz poprzez barierkę ustawioną przy wejściu na niego. Trzeba było cofnąć się, aż do miejsca, w którym barierka znika. Wówczas można było dołączyć do tłumu chętnych pragnących wrócić do domów. 

My sami skorzystaliśmy z drugiej opcji. Spacerkiem, by po przesiedzianym w większości czasu meczu rozprostować kości. Jednego jesteśmy pewni. Dojście na opustoszałą stację zajęło nam mniej czasu niż bezproduktywne stanie w kolejce. 

Z mej podróży do Londynu to tyle. Wiem, że nieraz udam się tam, by poczuć ducha najsilniejszej ligi świata


Rozgrzewka. Rzecz obowiązkowa wszędzie. 

Newcastle cieszy się z pierwszej bramki

Maskotki klubu

Sir Trevor Brooking Stand, najbardziej klimatyczna trybuna,
tam znajdują się sektory przeznaczone dla gości


Na koniec kilka rad przy samodzielnym planowaniu wyjazdu 
(kilka rzeczy oczywistych, ale przypomnieć warto) :
  • warto wyszukiwać różnych lotniczych promocji, a jak takowych nie ma to bilet na lot kupować odpowiednio wcześniej, by nie zapłacić nie wiadomo ile
  • przygotuj się, że bilet na mecz Premier League swoje kosztuje- ja na West Ham- Newcastle zapłaciłem 52 funty
  • jeżeli chcesz szybko kupić bilet na mecz to przeważnie musisz skorzystać z usług firmy tym się zajmującej, bądź zakupić kartę kibica
  • w Premier League każdy mecz jest świetny, im niższa kategoria meczu tym łatwiej kupić bilety z wolnej sprzedaży
  • bilety całodniowe w Londynie do metra działają na innej zasadzie niż nasze. kupując bilet o 20 w piątek jego ważność nie kończy się o 20 w sobotę, lecz o północy dnia następnego
  • wszędzie dojedzie się metrem
  • warto rezerwować przejazd z lotniska do miasta online. Oszczędzi się kilka funtów, a i na pewno się wsiądzie. 
  • im zaczniesz myśleć o noclegu, jeśli taki jest konieczny tym lepiej. Im bliżej wyjazdu tym trudniej zarezerwować coś taniego. 
Do zobaczenia na kibicowskim szlaku!

Towarzyszyli mi: Adrian Żuchewicz, fan Chelsea i Kamil Ślarzyński, fan Manchesteru United

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz