niedziela, 8 grudnia 2013

Starcie pięknie grających drużyn

Bodajże najładniej obecnie grające w Premier League. Bodajże dwie najbardziej zaskakujące pozytywnie postawy na przestrzeni kilkunastu kolejek. 
Arsenal, który nigdy nie przegrał w lidze z  TheToffies, Arsenal, który nigdy, gdy sędzią na Emirates był Howard Webb nie schodził na tarczy. 
Everton, który w tym sezonie odniósł najmniej porażek. Everton emanujący spokojem i polotem, jakiego za Moyesa w tej drużynie nie widziano. 
Mecz, który musiał i spełnił pokładane w nim nadzieje. 
Mecz, w którym przypatrywałem się angielskim nadziejom środka pola i bocznym obrońcom Evertonu.



Brak Bainesa? To nic. Damy radę!!!

Zacznijmy zgodnie z pradawną tradycją od strony prawej zajmowanej przez Seamusa Colemana. Irlandczyk w spotkaniu na Emirates zagrał koncertowo i był jednym z głównych architektów sukcesu swej drużyny.

źródło:fourfourtwo.com


Bezbłędny w defensywie- 4 udane wślizgi, liczne przejęcia, zablokowany strzały i ten jeden, ryzykowny, lecz udany drybling na szesnasty metrze. Z każdym meczem Coleman nabiera pewności siebie i powoli zaczyna wyrastać na jednego z najlepszych obecnie prawych defensorów w Premier League. Z czwórki grającej dziś na bokach (przyp. Mirallas, Piennar, Oviedo, Coleman) od pierwszej minuty to ona wykonał najwięcej podań ( aż 11 z McCarthym, a w sumie 46 z 83% skutecznością). 


Szczerze to jedynym aspektem gry do którego można mieć jakiekolwiek uwagi są zagrania w pole karne.
Ale tu trzeba choć trochę wziąć w obronę prawego defensora gości. Przy obecnej formie francusko-niemieckiego duetu piłka musi zostać zagrana z chirurgiczną precyzją, by znajdujący się w szesnastce koledzy mogli o nią powalczyć . 

Coleman wyróżnił się przede wszystkim nieustępliwością, grą w defensywie, zaś Oviedo, zastępujący kontuzjowanego Bainesa, w trzecim kolejnym meczu imponował swą grą w ataku. 

źródło:fourfourtwo.com


Przez całą tegoroczną kampanią Everton słynie przede wszystkim z mocnej, ofensywnie usposobionej lewej strony. Nieobecność Bainesa, kluczowego zawodnika tego nie zmieniła, a Oviedo pokazuje, że Martinez nie musi się martwić, bo ma w pełni wartościowego zmiennika na tak w obecnym futbolowym świecie newralgicznej pozycji, jaką niewątpliwie jest lewa obrona. 

Szybki, podłączający się co chwilę do akcji swego zespołu, świetnie współpracujący z Pienaarem (wymienili ze sobą 30 podań) Kostarykanin stanowił zagrożenie dla niezbyt dobrze dysponowanego Jenkinsona wprowadzając zamieszanie na swej flance i wykonując jedno kluczowe podanie. 

Obaj boczni obrońcy ostatnimi dniami są bohaterami niebieskiej części Liverpoolu. Pierw świetna postawa obydwu w wysoko wygranym meczu ze Stoke, potem mecz na OT wygrany pierwszy raz od dawien dawna, a teraz pewna, bezkompromisowa gra przeciwko liderowi. Przyszli rywale Evertonu muszą mieć nie lada zagwozdkę, jak zatrzymać tak dobrze działające skrzydła



Starcie angielskich nadziei 

Na płycie boiska stanęli na przeciwko siebie dwaj młodzi, utalentowani, wierni swemu klubowi od najmłodszych lat. Obaj o potencjale, którego nie powstydziłby się żaden  gracz środka pola pragnęli udowodnić (sobie, mediom, Hodgsonowi), który z nich jest lepszy. Z tego starcia wagi średniej zwycięsko wyszedł Ross Barkley. Zacznijmy jednak od przegranego. 



źródło:fourfourtwo.com


Niewidoczny? Niepotrzebny? Zbędny? Brakuje mi dobrego słowa opisującego dziś Wilshere'a. Oczywiście, Everton zagrał świetnie, ale od pewnych graczy trzeba po prostu wymagać pewnego poziomu. W linii pomocy Kanonierów tylko jeden gracz był gorszy. Sami wiecie którzy. Może mi pomożecie i powiecie, czemu Wenger stawia na niego od pierwszej minuty raz kolejny? Ale wróćmy do wychowanka Arsenalu.

Aż 33 podania z 79% skutecznością to jeszcze nie tak źle patrząc na cały zespół. Ale przyglądając się temu, gdzie one miały miejsce i na jaką odległość były zagrywane to oprócz zagrania do Cazorli z początku drugiej połowy (przyp. Hiszpan musnął piłkę głową i Howard pewnie interweniował) gra Anglika nic dziś Arsenalowi nie dawała. Nie mówię tu o kluczowych podaniach. 1 drybling, niebranie na siebie odpowiedzialności w momencie, gdy zespołowi nie idzie, mała aktywność w defensywie. Dziś Wilshere zagrał po prostu słabo. To nie był jego dzień i tyle. bo trzeba pamiętać że w formie ostatnio jest niezłej. Przypomnieć wystarczy niedawny mecz z Olympique Marsylia, prawda?

Oba talenty łączyła dziś jedna rzecz. Dokładność podań. I na tym podobieństwa się niestety skończyły

To co dziś nie udawało się jednemu wychowankowi udawało się drugiemu. W pierwszej połowie świetny,  po przerwie przygasał z minuty na minuty, aż w końcu w 89 został zastąpiony.

źródło:fourfourtwo.com


Gracz z dwudziestką na plecach był zawodnikiem, którego postawa była jednym z powodów dla którego nikt nie powinien żałować przyjścia niedzielnym popołudniem na Emirates.

Barkley przyćmił dziś Wilshere'a. Może trochę gorszy w defensywie, lecz zdecydowanie lepszy w ofensywie. Strzelający z różnych pozycji, wypracowujący kolegom sytuacje strzeleckie, grający z wielką swobodą i wiarą w swoje umiejętności, wychodzący do podań. Jednym słowem prawdziwy dyrygent. Nie ma co więcej opisywać gry Barkley'a. To trzeba zobaczyć na własne oczy. Niech oprócz mych słów na zachętę posłuży Wam opinia Linekera wygłoszona w trakcie meczu

źródło:twitter.com















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz