niedziela, 22 grudnia 2013

Starcie najpiękniej grających w deszczu


Znacie to uczucie podekscytowania połączone z przyspieszonym tętnem, uczucie radości nie do ogarnięcia? Gdy tylko spojrzałem na rozpiskę siedemnastej serii gier w Premier League mój wzrok zatrzymał się na meczu Swansea- Everton, starciu jak dla mnie najładniej grających drużyn w Premier League.  Wysokie tempo, płynna gra w środku pola, poświęcenie, zaangażowanie obu stron i bramka, która w mej pamięci zagości na długo. Mecz będący świetną reklamą Premier League


1. Lustrzane odbicie

-Napastnik umiejący przytrzymać piłkę i strzelić jest? - Obecny
- "10" pracująca od początku do końca z dobrym rozegraniem?  - Jestem.
- Duet uzupełniających się, poświęcających się dla zespołu środkowych pomocników? - Tutaj
- Potrafiący zagrać niekonwencjonalnie, szybcy skrzydłowi gdzieś tu są? - Tak
- Boczni obrońcy z predyspozycjami i chęcią do gry ofensywnej? - Jesteśmy *

wysłuchane pod drzwiami
na piłkarskim stadionie

Poniższa sytuacja mogłoby mieć miejsce w obu szatniach. Ustawiane 4-2-3-1 zespoły różni naprawdę nie wiele. Obie grają długo piłką, rozgrywają ją szybko i kombinacyjnie, ładnie dla oka, wymieniają dużo podań (Swansea najwięcej). W meczu dwóch podobnych drużyn to indywidualności, a nie taktyka decyduje o sukcesie. Coleman i "10" obu zespołów w pełni to potwierdziły.

2. Starcie łysych 10

Tak, dobrze czytacie. Zawsze stosunkowo krótko obcięty wychowanek Evertonu tym razem poszedł na całość zainspirowany zapewne fryzurą jego vis-a-vis Jonjo Shelvey'ego. Na początku lekko zdziwiony myślałem, że a nuż źle spojrzałem, że może Barkley jednak nie gra. Ale pierw nr 20 na spodenkach, a potem przybliżenie Anglika upewniło mnie w przekonaniu, że Ross ze swoim wyglądem mógłby w myśl stereotypów przewodzić niejednemu gangowi. Ale może czas, bym przeszedł do tego co dotyczy bezpośrednio piłki, a nie mody.







Shelvey dobry, Barkley najlepszy. Obaj jedni z lepszych w swej drużynie, ale młody wychowanek Evertonu miał większy wpływ na postawę swojego zespołu, niż jego rywal z 8 na plecach. Jego rajdy, szybkie rozegranie piłki, wyjście na pozycje wprowadzały popłoch w linii defensywnej Łabędzi, a Shelvey zagrał po prostu na swym poziomie, nie potrafił odmienić losu spotkania, bądź oddać przynajmniej groźnego strzału na bramkę rywala. Barkley emanował pewnością siebie, nie bał się wykonywać pięknych dla oka zagrań ( kilka razy odegrał piłkę piętką). Żeby tego było mało przy stanie 0-0 przeprowadził rajd, po którym jego uderzenie wylądowało na poprzeczce po sparowaniu piłki przez Tremmela, a potem strzelił fantastycznie z rzutu wolnego na 2:1 




Starałem się znaleźć coś co by mogło wpłynąć na wynik starcia Barkley-Shelvey, ale nawet większa ilość kluczowych podań, nie może zmienić faktu, że gracz Swansea przegrał starcie ze swym vis-a- vis, starcie które zadecydowało o tym, że Everton wraca do domu z tarczą

Shelvey
Nazwisko
Barkley
0
Bramki
1
0
Asysty
0
3
Kluczowe podania
1
0
Strzały
2
44
Podania
44
86%
Dokładność podań
84%
1
Odbiory
2
0
Przejęcia
0
2
Udane dryblingi
4
0
Spalone
1
0
Wygrane pojedynki główkowe
1


* parafraza przedmeczowego tekstu z fourfourtwo.com autorstwa Hitesha Ratny ( tutaj)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz