niedziela, 22 grudnia 2013

Southampton- Tottenham, czyli starcie na przełamanie

Southampton, czyli odkrycie tej kampanii Premier League. Tottenham, czyli bolesna przebudowa zakończona odejściem Andre Villasa- Boasa. Sherwood w debiucie zmierzył się z zespołem, który w ostatnich pięciu spotkaniach zdobył zaledwie dwa punkty, choć rywali miał nieciekawych. O tym jak mu poszło i nie tylko już teraz

1. Wiatr zmian

Pierwszą z nich, jakże najłatwiej rozpoznawalną było przejście z 4-2-3-1 na powracający do łask 4-4-2 (w Premier League skutecznie stosuje je Manchester City). Wiadomo, różnice między nimi są powszechnie znane, łatwo zauważalne, gdyby podjąć się ich analizy w ujęciu klasycznym. Obserwując ślad jaki chce odcisnąć na Tottenhamie Sherwood trzeba spojrzeć głębiej, a z jednego meczu wysunąć można przeważnie znajdujące swe potwierdzenie w przyszłości, bądź nie hipotezy. Trzeba spojrzeć na ustawienie linii, role przypisane do poszczególnych jednostek i tak dalej.  Mecz ze Świętymi był dobrym wstępem do obserwowania zmian, jakie mają zajść w klubie pod rządami 44-letniego Anglika. Co zatem się zmieniło?

  • inne wybory personalne
Sherwood stanawia na pomijanych przez AVB. Lamela, Eriksen (tu wpływ miała kontuzja też) i Adebayor rozpoczęli mecz od początku. Skreślonych Anglik chce odzyskać, co widać już było w pucharowym starciu z West Hamem, choć dopiero ligowe spotkanie przyniosło potwierdzenie tej tezy. Oprócz tego 44-letni szkoleniowiec nie bał się postawić na Bentaleba, choć pamiętać trzeba, że kontuzje i zawieszenie umożliwiły młodemu zawodnikowi udział w meczu. Wystarczy tylko spytać, czemu nie Capoue?
  • ruch napastników, a wstrzemięźliwość bocznych obrońców
Ostatnio tracone w hurtowych ilościach bramki nie umknęły uwadze byłego kapitana Blackburn. Walker i Rose rzadko podłączali się do akcji ofensywnych, a na opuszczanych przez Lamelę i Sigurdssona skrzydłach pojawiali się Soldado, bądź Adebayor. Zresztą to po zejściu Hiszpana do skrzydła i jego dośrodkowaniu padła wyrównująca bramka


2. Powrót Adebayora, który przerwał 55 dniową serię

To, że Tottenham strzela mało bramek to powszechna wiedza. Ale że aż 55 dni musieli czekać, żeby napastnik strzelił dla nich bramkę to już rzecz co najmniej dziwna. Brakowało rzutów karnych więc popisać się nie mógł Soldado, Defoe za dużo nie grał, a Adebayor przed tą kolejką tylko raz i to po wejściu z bramki zameldował się na boisku ligowym. Teraz dostał szansę od początku i odwdzięczył się Sherwoodowi walcząc, grając ambitnie, strzelając dwie bramki.


źródło:fourfourtwo.com


3. Wybór partnera Lovrena

Nie Fonte, a Hooiveld wystąpił od początku spotkania przeciwko Tottenhamowi. Wybór zaskakujący ze względu na umiejętności Holendra, lecz nie ze względu na jego boiskowe atuty. Hooiveld dobrze radził sobie w starciach powietrznych, ale na ziemi było już gorzej. Słaba postawa, bramka samobójcza, błąd prowadzący do straty bramki nie świadczą najlepiej o występie gracza z numerem 26.

4. Kapitan- rzecz święta.

Po stronie Świętych na uwagę zasługuje postawa Adama Lallany. Kapitan Świętych (bramka i asysta) w kolejnym meczu potwierdził swoje niemałe umiejętności i utwierdził w przekonaniu, że równa forma to coś co nie jest mu obce. Szkoda tylko, że dobra postawa Anglika, najlepszego gracza na boisku nic nie dała w ogólnym rozrachunku jego drużynie. 

źródło: fourfourtwo.com


5. Pomeczowe statystyki- bezlitosny Tottenham punktuje Świętych


5.1 Southampton vs Tottenham 



5.2 Lallana vs Adebayor






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz