sobota, 28 grudnia 2013

Sobota z Premier League- obszerne podsumowanie

Dziewiętnasta kolejka wieńczy 2013 rok na angielskich boiskach. Mimo, że dziś obyło się bez starć na szczycie, starć zespołów spisujących się nader dobrze w tym sezonie, to nie znaczy, że nagle na angielskich boiskach powiało nudą. Co to to nie.

Wszystko zaczęło się od starcia dwóch najgorzej punktujących zespołów w ostatnich 5 meczach. Nękany kontuzjami West Ham na własnym stadionie podejmował ekipę z The Hawthorns, gdzie nadal wszyscy czekają z niecierpliwością na następce Steve Clarke'a. Typowy mecz na przełamanie. Mecz zakończony rezultatem  . Spotkanie ogólnie bardzo dobre, ze świetną drugą połową, którą obowiązkowo obejrzeć trzeba !!!

Promienie słońca zza czarnych chmur

Po pierwsze kolejny mecz w którym West Ham prowadzi i nie potrafi wygrać
Po drugie morze kontuzji- do grona niedostępnych gracz najprawdopodobniej dołączy Tomkins
Po trzecie brak zwycięstw- 3 wygrane w 19 meczach ( 16% zwycięstw)
Po czwarte sinusoidalna postawa w obronie, bo raz Młoty grają świetnie, a drugi raz naprawdę tragicznie.

W czasie, gdy niespodziewane często przeprowadzany jest w Premier League rytuał zmiany szkoleniowca Sam Allardyce nie może spać spokojnie. Ani wyniki, ani gra jego zespołu, ani zwycięstwo 3:0 na WHL nie sprawiąja, że zarząd spojrzy na jego osiągnięcia w tegorocznej kampanii łaskawszym okiem.

Szkoleniowiec Młotów stąpa bo naprawdę cienkim lodzie i ciekawe, czy dostanie szansę na przeprowadzenie transferów, którego według niego odmieniłyby oblicze drużyny z Boleyn Ground


Anelka znów strzela

Ostatnia bramka zdobyta 20 sierpnia 2011 roku na europejskich boiskach. Ciężko wyobrazić sobie co może czuć napastnik o takiej renomie, gdy przez ponad dwa lata mimo minimalnej liczby występów w oficjalnych meczach pozostaje bez strzelonej bramki ( przygody w Chinach pod uwagę nie biorę)

Przełamanie nastąpiło w meczu z West Ham. Bramka ważna nie tylko dla Anelki, bramka ważna dla całego West Brom bo pozwoliła im wrócić do gry w 40 minucie.

Sam Anelka jakby przypomniał sobie, że papiery na grę na wysokim poziomie ma i to niezłe. Mimo 34 lat na karku Francuz był najlepszy w barwach swej drużyny na murawie. W pierwszej połowie zdobył dwie bramki i pokazał, że instynkt strzelecki w nim nie zaginął, a przez cały czas mecz walczył, cofał się do rozegrania kończąc występ nie tylko jako strzelec, ale również ten, który tworzył ( 3 kluczowe podania) i był całkiem często przy piłce, jak na napastnika (59 razy).

źródło: squawka.com

Niedoceniany duet

Oprócz Anelki na wielki plus zasłużył duet Nolan i Noble. Pierwszy efektywnie rozgrywający piłkę mimo małej liczby kontaktów z piłką (2 kluczowe podania, 2 asysty, ). Drugi zabezpieczający tyły, harujący na każdym metrze boiska, będący cały czas pod grą ( 53 wykonane podania, najwięcej w drużynie), notujący najwięcej odbiorów w zespole (3) i będący 70 razy przy piłce
 Prawdziwe serce i płuca ekipy z Boleyn Ground. Bez tej dwójki z Boleyn Ground West Bromwich wróciłoby z tarczą, choć noty w serwisach pomeczowych mówią co innego

Szczęśliwa zmiana

Głupie wejścia Carltona Cola, które w niewytłumaczalny sposób nie zostały w żaden sposób ukarane nawet żółtą kartką, okazały się szczęściem dla West Hamu. Allardyce obserwujący poczynania swego zawodnika, stwierdził, że lepiej mecz skończyć w 11 i w od początku drugiej połowy mogliśmy obserwować Maigę, który strzelił bramkę i asystował przy golu Nolana.



Tylko o co chodziło z tymi bąbelkami na początku meczu?



Norwich- Manchester United, czyli pragnienie zwycięstwa

 Chicharito na szpicy

Leczący uraz Robin Van Persie, odnowiona kontuzja Rooney'a, nagromadzenie meczy ligowych rzutującego na odpoczynek Welbeck sprawiło, że od początku na Carrow Road szansę dostał Javier Hernandez, joker w talii Czerwonych Diabłów. 

Meksykanin zagrał mówiąc kolokwialnie słabo. Nie radził sobie z dobrze zbudowanymi środkowymi obrońcami Kanarków, ale też nie dostawał dobrych piłek od kolegów z linii pomocy.  Aż dziw bierze, że był trzymany na boisku przez Moyesa do 86 minuty.

źródło: fourfourtwo.com

Posiadanie piłki, a stwarzane sytuacje ( I połowa)

Na prosty chłopski rozum posiadanie piłki powinno się przekładać na ilość strzałów, prawda? Dobrze, że futbol jest nie tak prosty mimo wszystko

Norwich mimo, że to Czerwone Diabły były dłużej przy piłce potrafiło w sposób bardziej przemyślany i efektywny ten czas wykorzystać. ( 11 do 4 stworzonych sytuacji dla gospodarzy) Poniższa grafika  ukazuje przede wszystkim, jak często Norwich pojawiało się w szesnastce gości.

źródło: squawka.com

Manchester United często miał problem z wyprowadzeniem piłki, a ataki środkiem nie przynosiły upragnionego rezultatu. Norwich zaś nie chciało czekać. Wyprowadzało piłkę, jak najszybciej pod bramkę rywali, co skończyło się kilkoma naprawdę niezłymi sytuacjami po stronie Kanarków. Grę ułatwiała im słaba dyspozycja obrońców z Old Trafford, bo Ci  byli czasem ogrywani w sposób wręcz nie przystający do realiów Premier League.

Zmienione oblicze na czas krótki

Nieważne, jak wiele negatywnych krąży o Welbecku przyznać trzeba jedno. Jego wejście połączone zapewne z rozmową w szatni zmieniła oblicze Czerwonych Diabłów, którzy z każdą minutą przejmowali coraz bardziej kontrolę nad meczem i  aż do zrealizowania jednego z głównych meczowych celów (zdobycie bramki) intensywniej i efektywniej niż w pierwszej połowie atakowali bramkę Ruddy'ego.

57 minuta. Minuta, w której  Norwich, mimo że ogólnie lepsze po przypadkowej akcji straciło bramkę. 4 bramkę w 5 meczu strzelił Danny Welbeck potwierdzając słuszność pradawnego powiedzenia dotyczącego niewykorzystanych sytuacji. Czerwone Diabły miały już jedną misję mniej.  Pozostało utrzymać rezultat. Po miesiącach o stylu  wygranej nikt nie będzie pamiętał.

Chęci to za mało, czyli nie zawsze wygrywa ten kto na to zasługuje

Mimo, że Norwich do końca meczu starało się o wyrównanie to jedyne co im po meczu pozostanie to nie zdobyte punkty, lecz dobre wrażenie i zaangażowanie jakie charakteryzowało dzisiaj grę Kanarków w starciu z bardziej utytułowanym rywalem. Dziś zabrakło im przede wszystkim szczęścia, bo rzut karny po ręce Evry mógł zostać podyktowany, a i bramka stracona, gdyby nie przypadek nigdy by miejsca nie miała. 

A tak, no cóż, żal Kanarków, bo z przebiegu meczu w najgorszym przypadku zasługiwali oni na remis. Wszystkim sympatykom Czerwonych Diabłów zaś pozostaje przymknąć oczy na styl i cieszyć się z trzech punktów i zakończenia roku z czterema zwycięstwami ligowymi z rzędu.



Cardiff- Sunderland

Sprawdziło się, że nie ważne kto z kim gra to w Premier League można spodziewać się meczu ciekawego. Oba zespoły stworzyły niezłe widowisko, miały swoje sytuacje strzeleckie. Teraz chwilę o tym, co w meczu ciekawego się wydarzyło i na co warto zwrócić uwagę

Z punktu widzenia Cardiff City


Mutch&Campbell, czyli duet bohaterów głośnych i....

Angielski duet zaliczył dzisiaj po bramce i asyście. Pierw Mutch otworzył wynik meczu po podaniu wychowanka Czerwonych Diabłów, a potem z impetem wbiegł w boczną część szesnastki Czarnych Kotów i dograł idealną piłkę do Campbella, któremu pozostało dostawić nogę. Obaj zawodnicy zostawili na boisku sporo sił, zostali wpisani w protokole meczowym, tam gdzie tego się od nich oczekuje. I choć obaj do spółki czy to z Borinim, czy to z Noonem (dobry występ Anglika, do zejścia z boiska najwięcej kluczowych podań w zespole) co chwilę starali się rozmontować obronę Sunderlandu po raz n-ty to trzeba pamiętać, że to wcale nie oni byli dzisiaj tymi, którzy zapewnili Cardiff remi w 100%. Był jeszcze taki jeden, bez którego tego remisu by nie było

.... David Marshall, bohater cichy.

Bramkarz to specyficzna pozycja. Pomijając plotkę o ich mitycznym szaleństwie to przeważnie pamiętamy o ich błędach, wytykamy je, na golkiperów zrzucamy przeważnie bezpodstawnie odpowiedzialność za wynik zespołu. No bo czemu nie? Ten strzał mógł wyjąć, tu się źle ustawił, a tu dla odmiany niedokładnie wychodził do piłki. Niewdzięczna pozycja. To o nich jest przeważnie cicho, gdy zespół ma przewagę i odnosi zwycięstwo.

Świetne interwencje przy strzałach Boriniego, pewne interwencje przy uderzaniach pozostałych Czarnych Kotów i spokojne wyjścia do piłki. Tam gdzie obronić obronił, a dodał coś jeszcze od siebie, bo gdyby biegający po lewym skrzydle Włoch wpisał się na listę strzelców to nikt do Marshalla pretensji by mógł nie mieć. A interwencja z końcówki meczu świadczy tylko o klasie bramkarskiej Szkota, jego koncentracji i pełnym skupieniu

A że stracił bramki? Życie. Przy interwencjach z najbliższej odległości często decyduje szczęście, fakt, że zawodnik akurat odda strzał prosto w nas. Przy bramce Fletchera nie miał Szkot szans, a skuteczna interwencja nie byłaby efektem jego niesamowitej gibkości, refleksu lub czegoś jeszcze innego. Byłaby po prostu szczęśliwa. A bramka Colbacka. No cóż. Jak pech to pech

Dossena vs Ki

Już od początku było widać, że Ci dwaj panowie nie przypadli sobie do gustu. Do najbardziej kuriozalnego starcia doszło na początku pierwszej połowy, gdy w momencie wykonywania przez Cardiff rzutu rożnego Ki postanowił wpychając Włocha do bramki utrudnić interwencję byłemu bramkarzowi Kanonierów. Wydawać by się mogło, że rozmowa z sędzią to zmieni, ale Koreańczyk z niegodnym pochwały uporem próbował zrealizować swój niecny plan. Przez resztę meczu doszło jeszcze do kilku starć między tymi zawodnikami, ale na szczęście nikomu nic się nie stało, co mając w pamięci wyczyny Dosseny trzeba uznać za sukces.

Z punktu widzenia Sunderlandu


Z początku dziwna zmiana

Niezrozumiałą decyzję z punktu widzenia kibica nie mającego dostępu do informacji podjął w przerwie Poyet. Groźnego, dobrze dysponowanego Boriniego zdjął z boiska i zastąpił go tym, który w zeszłym sezonie strzelił najwięcej bramek głową, czyli Stevenem Fletcherem. Umiejętności Szkotowi odmówić nie można, ale w pierwszej połowie to Altidore był zawodnikiem słabszym, by nie rzec bezbarwnym. Dlatego też decyzja francuskiego szkoleniowca dziwiła, bo Włoch zdołał oddać dwa groźne strzały przy których Marshall musiał się wysilić, a Szkot do momentu strzelenia bramki w 83 minucie był kompletnie niewidoczny.

Jak się okazało, Borini w przerwie zasłabł i został odwieziony do szpitala. Na szczęście zanim mecz się zakończył Włoch odzyskał przytomność.

Piękno futbolu 

·        nos trenerski
·        walka do końca
·        szalony kwadrans
·        szczęście w nieszczęściu

Te wszystkie cztery składowe złożyły się na to, że Czarne Koty wywożą z Walii zasłużony punkt. Poyet oprócz jednej wymuszonej zmiany pozostałe dwie przeprowadził w pełni świadomie oceniając tylko dyspozycję dnia, jak i sytuację na boisku. Szkoleniowiec miał tak zwanego trenerskiego nosa, bo bramki strzelali rezerwowi.

Wielki plus trzeba postawić też przy postawie Sunderlandu. Mimo niekorzystnego do 83 minuty rezultatu Czarne Koty starały się zdobyć bramkę, a gdy to się udało rzuciły się do szalonych ataków.

Ostatni kwadrans to nie tylko szanse gości, ale też próby Cardiff, które nie umiało jednak zakończyć meczu strzelając bramkę pozbawiającą Koty marzeń o korzystnym rezultacie.  Ostatnia akcja to istna esencja futbolu. Strzał, który przypadkowo mimo wszystko wpada w końcu do siatki świetnie dysponowanego Marshalla, szalona radość gości i smutek, niedowierzanie, rezygnacja po stronie gospodarzy.

Sobota z Premier League zakończyła się fenomenalnie



 Rezultaty pozostałych spotkań:

Hull- Fulham 6:0 (El Mohamady '49,  Koren '60, Boyd '63, Huddlestone '67, Fryatt '74, Koren '84)
Aston Villa- Swansea 1:1 ( Agbonlahor '7- Lamah '36)
Manchester City- Crystal Palace 1:0 ( Dzeko' 66)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz