niedziela, 29 grudnia 2013

Newcastle- Arsenal 0:1


Tu gra toczy się o pozycję lidera
Tu nie ma miejsc na najmniejsze potknięcie
Tu czas pokazać swoje prawdziwe umiejętności
Tu nie ma remisów. W grze o mistrzostwo wygrywasz, albo przegrywasz


19 kolejka ma to do siebie, że zespoły stanęły na przeciw czegoś nieznanego, czegoś z czym nie było dane im się zmierzyć w tegorocznej kampanii. Jak potoczyło się spotkanie na St. James Park? O tym już teraz.

Newcastle- Arsenal, 
przekazanie francuskiego zaufania


Godzina pykania

Pierwsze 60 minut mimo, że toczone w szybkim tempie, pełne było walki w środku pola. Mało strzałów, sytuacji podbramkowych sprawiało, że mimo wrażenia estetycznego czegoś temu spotkaniu brakowało. 
Arsenal nie potrafił znaleźć sposobu, by oddać groźny strzał na bramkę Krula, Newcastle czasami zmuszało Szczęsnego do wysiłku (fantastyczna interwencja po strzale Sissoko). Wszystko zmieniło się w jednej sekundzie.


Przełamujące muśnięcie 

Dośrodkowanie z okolic środka boiska. Mocno bita piłka leci w pole karne Srok, mija obrońców i delikatnie dotknięta ląduje w bramce zaskoczonego Krula. 

7 meczy bez bramki to dla napastnika mordęga. Staje się on obiektem żartów, powoli traci wiarę w swe umiejętności, frustracja narasta z każdą minutą.  Nieważne czy jesteś Messim, czy Janem Kowalskim grającym w Pcimiu Dolnym. Chcesz strzelać bramki. Czuć tą radość, gdy piłka zatrzepoce w siatce, mieć wpływ na wynik meczu.

Giroud mimo, że długo nie strzelał, zdobył bramkę gdy zespół tego najbardziej potrzebował. Nie poddał się. Cały czas walczył z obrońcami, cofał się by wspomóc zespół. Taki napastnik to skarb. Może nie strzela goli jak na zawołanie, może zdarzają mu się nie będące powodem do zadowolenia serie, ale swoją postawą zawsze pomaga swej drużynie.

Teraz może być już tylko lepiej.


Szczęście mieć trzeba (z przymrużeniem oka)

W tegorocznej kampanii głośno było o dwóch wyczynach Boruca. Pierw zrobił "Kuszczaka", a potem błędnie naśladował legendę holenderskiej piłki. Widać, ten medialny szum wokół bramkarza Southampton zaczął przeszkadzać Szczęsnemu, bo ten postanowił, że na przełomie roku to on będzie tematem nr. 1 w gazetach poświęconych futbolowi.  Niestety bramkarz Arsenalu ma szczęście pecha. 

Plan miał wyborny. Otrzymał piłkę od Kościelnego i postanowił wybić ją po drodze uderzając nią w Goufrrana w taki sposób, by ta wylądowała w jego siatce. Niestety, plan powiódł się jedynie w 50%. Piłka i owszem z impetem trafiła w nabiegającego Francuza, ale może pech, może brak przewidzenia trajektorii lotu piłki po kontakcie z ciałem w czarno-białe paski sprawił,  że futbolówka nie wpadła do siatki.

Niektórzy to mają pecha

Odrodzenie


źródło: squawka.com

Mimo braku Oezila i Ramseya nie spodziewałem się, że najlepszy na boisku po stronie Arsenalu będzie ON. Będący w słabej formie, nie potrafiący pokazać pełni swych umiejętności, wyzwolić ogromnego potencjału. ON. Nie opanowujący swych emocji, sfrustrowany wszystkim co się wokół dzieje. Zły na wszystko, a przede wszystkim na siebie. ON. Obdarzony zaufaniem. Jack Wilshere.

To był wreszcie występ młodego Anglika, jakiego się po nim oczekuje. Gdy z przyjemnością obserwuje się jego ruch, gdy w grze można dostrzec tak dawno niewidzianą radość. 

Kiedy pisałem, że dla mnie Wilshere to idealny kandydat na gracza "box-to-box", kogoś na wzór Ramseya w tym sezonie. I dziś Anglik w pełni potwierdził tą tezę. 

                                                                        źródło: squawka.com


Biegający w tą i z powrotem, pokazujący się kolegom, nie bojący się wziąć na swe barki odpowiedzialności za wynik zespołu. Oczywiście w parze, którą tworzył z Flaminim, to Francuz skupił się na zadaniach defensywnych, ale Wilshere i tak zanotował najwięcej odbiorów w zespole (4). 

Wilshere wykonał prawie najwięcej podań na boisku ( 71, dwa mniej od Tiote), zanotował trzy kluczowe podania, był 98 razy przy piłce.  Wreszcie pokazał, że może być liderem swojego zespołu, jego "mózgiem".

I warto wspomnieć o najważniejszym czynie Anglika z dnia dzisiejszego. Gdyby nie on, to Newcastle schodziłoby zapewne do szatni z prowadzeniem. 

Była końcówka pierwszej połowy, doliczony czas. Piłka do dośrodkowaniu z rzutu rożnego i strzale jednego z zawodników Srok zmierzała do bramki. Zmierzała, ale Wilshere zrobił co do niego należało.


Najlepszy z republiki

9 z 22 na początku (41%) , 10 na 28 w sumie (36%). Myślicie pewnie co to za liczby?  Odpowiedź jest prosta. Taką część zawodników biegających w przekroju całego meczu na boisku stanowili Francuzi. Z okazji tego "francuskiego spotkania" stwierdziłem, że warto skupić się na grze najlepszego z nich. Ale kogo wybrać? Może generała Cabaye'a rozgrywającego piłkę z prawie iście chirurgiczną precyzją, może strzelca bramki, Giroud, a może czyściciela środka pola, Flaminiego? Nie. Mój wzrok padł na prawego obrońcę Srok, Mathieu Debuchy'ego, najjaśniejszy punkt po stronie gospodarzy.

Dzisiaj Debuchy zagrał w swoim stylu. Bezkompromisowy, lubujący się w podłączaniu do akcji ofensywnych z dużą częstotliwością, które kończy dośrodkowaniami w pole karne (5) sprawiał problemu lewej stronie Arsenalu.  

W defensywie też spisał się dobrze. Najwięcej odbiorów w zespole (5), 3 przejęcia piłki, a przede wszystkim uratowanie zespołu przed stratą bramki po strzale Theo Walcotta.  Nie dziwi więc fakt, że Newcastle najczęściej atakował swą prawą stroną, tak jak Arsenal, który wolał lewą stroną zbyt często nie ruszać z akcją, bo wiedział, że tam natknie się na świetnie dysponowanego Francuza.




A Deschamps (selekcjoner reprezentacji Francji) cieszyć się musi po tym meczu. Nieważne na którego z dwóch dzisiaj występujących prawych obrońców postawi jakość wysoką ma zapewnioną. 


Nowy Rok na czele

19 meczy, 42 punkty zdobyte ( 13 zwycięstw, 3 remisy, 3 przegrane). Arsenal pierwszy raz od dawna kończy rok na fotelu lidera. I nie ma w tym nic zaskakującego.  Świetna postawa Ramsey'a, transfer Oezila, zmiana nastawienia Wengera to jedne z kluczowych elementów umożliwiających rozwikłanie zagadki traktującej o trzeba rzecz z punktu widzenia sierpniowego sensacyjnym liderze. 

Mówi się, że statystyka to największe kłamstwo na świecie. Ale pewne fakty są niepodważalne. Gdy spojrzeć na ostatnie dziewięć sezonów to potwierdza się jedna rzecz. W sylwestrową noc siedzisz wygodnie na fotelu lidera to nie zdziw się, że jakby miało się nawet wszystko zawalić pozostaniesz na nim do zakończenia sezonu. 

Arsenal, wchodzący w Nowy Rok z pewnymi problemami (urazy czołowych pomocników) ma punkt przewagi nad rozpędzonymi Obywatelami bezbłędnymi na własnym stadionie.

Teraz, a dokładnie z wybiciem zegara w sylwestrową noc zaczyna się dla Kanonierów kluczowy okres. Trzeba się wzmocnić, nie popaść w samouwielbienie i robić wszystko, by skład by możliwie jak najbardziej szeroki. Bez tego zostaną szybko wyprzedzeni, a na to marząc o sukcesie nie mogą sobie pozwolić. Wszystko jest w ich rękach   nogach.


Tu gra toczy się o mistrzostwo
Tu nie ma miejsc na najmniejsze potknięcie
Tu czas pokazać swoje prawdziwe umiejętności
Tu nie ma remisów. W grze o mistrzostwo wygrywasz, albo przegrywasz








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz