W świecie piłki,
w którym każdy krok, każdy ruch rejestrowany jest przez kamery szczególnie
trzeba uważać na gesty, czyli świadomie lub nieświadomie wykonywane znaki o
określonym znaczeniu. Cieszynki różnej maści od serduszka Bale'a po taniec
Sturridge'a, ruchy wykonywane przy stałych fragmentach gry mające na celu
wskazanie schematu rozegrania to główne znaki z jakimi przeciętny kibic może
się spotkać oglądając piłkarskie spotkanie. Ale są też te, które na długo
zapadają w pamięci kibiców, te za które trzeba potem odpokutować. Do
popularnego gestu Kozakiewicza (tak wiem inna dyscyplina), uciszania Mourinho,
całowania na szczęście łysiny Bartheza, wyciągniętej ręki Di Canio warto
dopisać gesty dwóch Kanonierów z meczu na Etihad.
Jest
68 minuta. Arsenal przegrywa 4:2, a sędzia Atkinson po raz kolejny popisuje się
niezrozumiałą decyzją. To było za dużo dla Wilshere'a. Frustracja, złość na swą
naganną grę połączone z niezrozumieniem decyzji arbitra znalazły swój upust w
geście. Anglik pokazał środkowy palec, nie wiadomo do końca czy w stronę
kibiców gospodarzy, czy w stronę sędziów. To już nie jest ważne. Wszystko mimo,
że umknęło Atkinsonowi zostało zarejestrowane przez kamery i na pewno całą
sytuacją zajmie się komisja ligi. Wilshere, w myśl słów Wengera " Jeśli to
zrobił i zostanie zawieszony musi to zaakceptować" nie ma wyboru.
Pozostaje mu czekać na wymiar kary i przemyśleć swe ostatnie zachowanie. Bo to,
że pokazał palec to jedno. Problem leży w tym, że gest ten może mieć nie tyle
negatywny wpływ na Kanonierów (Wilshere nie jest czołową postacią i łatwo go
będzie zastąpić) co wpływ na wszystkich młodych fanów Anglika, którzy
nieświadomi mogą zacząć naśladować swój wzór.
Druga
sytuacja miała miejsce po meczu. Gdy wszyscy Kanonierzy udawali się w stronę
kibiców, by mimo słabej postawy stawić czoła kibicom i podziękować im za doping
jeden z nich stwierdził, że szatnia to bardziej odpowiednie dla niego miejsce. Oezil
mimo reakcji Mertesackera zrobił co uważał za słuszne. Na konferencji prasowej
Wenger całą sytuację zbagatelizował, - "To są Niemcy, rozwiążą to między
sobą, nie martwcie się" - ale mleko się rozlało. Dotąd uwielbiany przez
kibiców Niemiec mówiąc wprost podpadł im "gwiazdorskim" zachowaniem.
Nie wiem, co kierowało Oezilem przy podejmowaniu tej bezsensownej decyzji, ale
pewnym jest, że ten genialny rozgrywający musi teraz skupić się na odzyskaniu
sympatii fanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz