wtorek, 17 września 2013

Anglia rusza na podbój.

Dzisiaj wieczorem startuje Liga Mistrzów. Liga, która przez wielu określana jest mianem najciekawszej od wielu lat ze względu na roszady trenerskie i okienko transferowe, które przyniosło niespodziewane rozstrzygnięcia, jak transfer Ozila do niżej notowanego klubu. Obecna edycja będzie wyjątkowa jeszcze z jednego względu. Anglicy zrobią dosłownie wszystko, by wrócić na szczyt. Latem mogli imponować reszcie Europy pod względem finansowym, ale teraz przyszedł czas na solidny pokaz siły. 

Zalążek niepokoju

Anglia cały czas zajmuje drugie miejsce w rankingu lig europejskich UEFA i nie ma możliwości, żeby w najbliższym czasie wypadła z pierwszej trójki, co przyniosłoby ograniczenie liczby reprezentantów do trzech.

Bywały chwile, gdy trzy lata z rzędu angielskie zespoły meldowały się w liczbie trzech w półfinale. Teraz jednak, po nieudanej zeszłorocznej kampanii, gdy Chelsea i Manchester City odpadły w grupie, a Arsenal i Manchester United pożegnały się z rozgrywkami już w następnej fazie, ambicje Anglików są na skraju. Zeszły sezon był dla Anglików powrotem do 1996, gdy tak jak ostatnio w ćwierćfinale nikt z Wysp się nie ostał.

Prawda punktowa

Dla wielu ranking to  system punktów, który ma ułatwić pracę organizatorom rozgrywek na poziomie międzynarodowym, dla innych coś nie adekwatnego do rzeczywistości. Większość fanów przekonana jest jednak, że nie odzwierciedla on prawdy, że mimo wszystko ze względu na wyrównaną ligę, liczbę możliwych niespodzianek, czy ogólny poziom finansowy, czy szkoleniowy to Premier League niezaprzeczalnie powinno się znajdować na szczycie.

Wada kluczowa

W ofensywie bogactwo, w obronie posucha. Proste błędy, dekoncentracja w kluczowych momentach. Mnóstwo straconych bramek w lidze w poprzedniej kampanii przez kluczowe zespoły jak Manchester United, czy Chelsea sprawiły, że przestano się poniekąd bać (szacunek pozostał) starcia z tymi zespołami, bo okazało się, że to ludzie, jak inni wcale w aspekcie defensywnym nie wyróżniający się w wyjątkowy sposób na tle ligowej szarzyzny. Inna sprawa, że Arsenal i Manchester szczęścia w losowaniu nie miały. Bayern i Real to nie ogórki

Zbrojenie armii

Słaby sezon na arenie międzynarodowej sprawił, że Anglicy poszli na zakupy.

Poczynając od Manchesteru City, który oprócz wzmocnień między innymi w postaci dwóch kluczowych graczy Sevilli wzmocnili się trenerem. Pellegrini potrafił dotrzeć z Malagą do ćwierćfinału, gdzie po zażartej walce odpadł z przyszłym finalistą. Grupa The Citizens nie wygląda na zbyt trudną i drugie miejsce za Bayernem powinno paść łupem City. Czas przełamać klątwę Manciniego i zaistnieć w Europie. Cierpliwość szejków nie jest nieograniczona. Nie tylko na Etihad Stadium zmienił się sternik.

Po sąsiedzku na Stadionie Marzeń stało się to samo. Odszedł Szkot przybył Szkot, a z nowych nabytków, nadzieje, choć niezbyt wielkie należy wiązać z transferem Fellainiego. Grupa mimo wszystko nie powinna być wyzwaniem dla niedoświadczonego w pucharach Moyesa. Jednak to  właśnie brak ogrania w pucharach może sprawić, że w tym sezonie United nie spełni oczekiwań kibiców, choć w piłce nigdy nic nie wiadomo.

Z Manchesteru trzeba przenieść się do Londynu.  Tam Mourinho zaczął wzmocnienie Chelsea przede wszystkim w ofensywie, ale już po pierwszych kolejkach Premier League widać, że Portugalczyk zaczął budowę drużyny od defensywy. Schurrle biegający w defensywie to widok, do którego trzeba się przyzwyczaić.  Z Fulham Road, gdzie The Blues będą chcieli odbudować swoją potęgę niedaleko do dzielnicy Islington, gdzie miało miejsce wydarzenie, którego wstrząsnęło fanami Kanonierów

Ozil, który wzmacnia silną linię pomocy Arsenalu ma pomóc w zaistnieniu drużyny Wengera w Lidze Mistrzów. Niestety, szczęście w transferach, poniekąd przyniosło nieszczęście w losowaniach. Napoli, Dortmund, Olympique Marsylia to zespoły, które każdemu zespołowi z pierwszego koszyka sprawiły, by problem. Wyjście z grupy może sprawić, że Arsenal nabierze rozpędu i niezbędnej do sukcesu wiary we własne umiejętności.


Oczekiwania

Nie ważne kogo ma się w grupie, to cel minimum dla wszystkich drużyny z Premier League to wyjście z grupy. Anglicy muszą udowodnić, że z jakiegoś powodu są uznawani za najsilniejszą ligę na świecie i wpadki z poprzednich lat były dziełem przypadku. Faza grupowa będzie odpowiedzą na co stać zespoły z Londynu i Manchesteru. Czy wrócimy do czasów, gdy trzy zespoły w półfinale Ligi Mistrzów nie były niczym dziwnym, czy po prostu Europa dogoniła Anglię i zespoły z tego kraju będą musiały się starać jeszcze mocniej, by zaistnieć na Starym Kontynencie? Już dzisiaj zacznie się tworzenie odpowiedzi na to nurtujące kibiców pytanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz