piątek, 22 lutego 2013

Rewolucja! Teraz!










W pierwszym spotkaniu 1/8 finału Arsenal poległ na własnym stadionie 1:3 z rozpędzoną monachijską machiną. Potrzebują cudu, by odrobić straty na Allianz Arenie. Wszyscy mówią jednogłośnie: Najbardziej jednostronny mecz tej fazy.

Nie ma co się dziwić,że atmosfera wokół zespołu z The Emirates jest delikatnie mówiąc nie ciekawa.
Porażka z Blackburn w pucharach na własnym stadionie, nieutrzymane na wodzy nerwy Bossa, to wszystko sprawiało, że przed meczem z Monachijczykami wynik był z góry określony. Arsenal nie zrobił kompletnie nic, by choć w jakiś sposób spróbować się gościom. Wenger nie zrobił nic. Nie natchnął ostatnio słabo spisującego się zespołu, nie przygotował specjalnego planu na przyszłego mistrza Niemiec, nie chciał zmienić taktyki w żaden sposób, mimo że jest ona nieefektywna. Na koniec nic nie zrobił z obroną i środkiem pola, które w tym meczu pozwalały rywalom na wszystko.

Ale sam Wenger winny porażki nie jest. Przecież to nie ona biegał po murawie. Zawiódł trzon drużyny.
Kandydat na przyszłego lidera reprezentacji Anglii- Jack Wilshere nie wyglądał na gracza gotowego wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności w tak ważnym meczu. Zawiódł Podolski, ale to nie dziwi, bo wszyscy dobrze pamiętają jego próbę zaistnienia w Bayernie, która skończyła się grą w rezerwach i pokornym powrotem do Koeln.

Słabsza postawa w defensywnie, żałosna liczba strzałów (0 w pierwszej połowie). Ale to nie tu było widać różnicę. Arsenal nie potrafił wyjść z szybką akcją po odbiorze piłki, Bayern tak. Zresztą Kanonierzy powinni przegrać do zera. Bramka urodzonego w Gliwicach skrzydłowego była dziełem przypadku. Nie wierzę, w to że Neuer popełni jeszcze kiedyś taki błąd.

Najsłabszy sezon od lat, 8 rok z rzędu bez trofeum, brak pewności gry w LM w przyszłym sezonie sprawiają, że pozycja Wengera powinna być zagrożona. Powinna, a nie jest. Włodarze Kanonierów zastanawiają się nad przedłużeniem kontraktu z Francuzem. Teraz wszystko w jego rękach. On może dać swoim odejściem, po długiej i solidnej pracy, jaką wykonał sygnał do rewolucji. Nie jest tym trenerem co kiedyś. Nie rozumiem, czemu mimo kilkunastu lat pracy w klubie nie potrafi postawić się zarządowi, jak trzeba i zażądać tylu i tylu pieniędzy na transfery.

Arsenal i tak chyba czeka mimo wszystko rewolucja. Z Wengerem czy bez to latem szatnię mają wzmocnić gracze kupieni w sumie za ok. 70 mln. Tylko pytanie, czy to znowu nie jest grubymi nićmi szyta intryga, która ma uspokoić coraz bardziej niezadowolonych kibiców.

Tylko co jeśli, dorośli piłkarze grający na Emirates nie pozbędą się mentalności dziecka, która mimo wieku i doświadczenia ich blokuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz