piątek, 13 czerwca 2014

Mundial #5: Przemyślenia z dnia drugiego

  1. Kolejny mecz, kolejna świetna i warta zapamiętania praca sędziowska. Nieuznane dwie bramki dla Meksyku, brak żółtej kartki dla Mbii po ataku na Guardado, który po pierwsze był faulem taktycznym, po drugie został w nim użyty umiejętnie - by sprawić jak największy ból- łokieć.  Zawodnik Sevilli dopasował się poziomem do pracy sędziowskiej. Co robi na mistrzostwach pozostaje zagadką, której jedyną logiczną odpowiedzią może być jedynie fakt, że wygrał on z klubem Ligę Europy. A ja cały czas się zastanawiam, czy żółte stroje nie zmyliły sztabu sędziowskiego......
  2. Tragiczna postawa Kamerunu, szczególnie pod względem taktycznym. Nieposkromione Lwy zostawiały rywalom często wolną przestrzeń, czy to na bokach boiska, czy w  środku pola, gdy nagle piłka posłana po ziemi toczyła się przez kilkadziesiąt metrów, by w końcu dotrzeć do któregoś z napastników Meksyku i nie radziły sobie z grą pozycyjną rywali.  W ataku stawiali zaś na improwizację, a ich jedyna siła leżała w stałych fragmentach gry. Z taką grą w następnych meczach zostaną odprawieni z bagażem bramek. Sędzia następnym razem nie zminimalizuje rozmiarów porażki.
  3. Gra na jeden kontakt Meksyku. Podopieczni Herrery zagrali fenomenalne zawody i zasłużenie, choć po nerwach, co szczególnie było widać na twarzy selekcjonera zdobyli 3 punkty. Wychodzenie na pozycje, przyspieszanie akcji w kluczowych momentach, spokojne utrzymywanie się przy piłce, pewne zdobywanie nowego terenu i to co mi się najbardziej podobało, czyli gra na jeden kontakt, przy której rywale biegali, jak dzieci we mgle. Z taką grą Meksyk może marzyć o awansie.
  4. Progres rzecz niezbędna. Mimo, że Australijczycy przegrali to mogą chodzić z podniesionymi głowami. W ich grze widać znaczącą poprawę przede wszystkim pod względem taktycznym. Cahill klasycznie, znów strzelił bramkę głową. Potwierdza się to co pisałem wcześniej. Paradoksalnie to mecze z Australią mogą się okazać kluczowe w ogólnym rozrachunku dla jej trzech rywali. Australia gra bez kompleksów, jest na tym turnieju by zbierać doświadczenie w walce z najlepszymi. Presja jej nie blokuje
  5. Mocny początek i tyle. Tempo, które narzucili Chilijczycy na początku było niesamowite. Byli oni po prostu wszędzie i szybko zdobyli dwie bramki. Jednak potem, jak za dotknięciem magicznej różdżki sytuacja na boisku się zmieniła. Przez długi okres czasu, kandydaci do miana czarnego konia turnieju nie potrafili narzucić outsiderom grupy swego stylu gry. Przez 90 minut gry nie da się grać na tak wysokim tempie, a jeśli problemy sprawia im Australia to jeszcze wszystko w tej grupie chyba zdarzyć się może. 


 Brazylijska myśl szkoleniowa. Dwa dotychczas odgwizdane karne były zasługą napastników brazylijskich mających na swym koncie występy w reprezentacji Brazylii. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz