czwartek, 2 stycznia 2014

Upadła twierdza



Kiedy grają ze sobą przedsezonowi faworyci do gry w Lidze Mistrzów rozczarowujący swoją postawą zawsze spodziewamy się wielkich emocji. Na Old Trafford, twierdzę zdobytą w tym sezonie przez wielu (West Brom, Everton, Newcastle) przyjechał Tottenham, który pod wodzą Sherwooda stara się powrócić na właściwe tory. Mecz dostarczył nam wszystkiego, co w piłce niezbędne- bramki, piękne akcje, geniusz indywidualności- i zakończył się zwycięstwem Kogutów 2:1

Manchester United- Tottenham 1:2 (0:1)

0:1 - Adebayor 34'
0:2- Eriksen 66'
1:2- Welbeck 67'

Welbeck, ujawniona skuteczność

Myślałeś Welbeck, uśmiechałeś się w duchu, jeśli nie byłeś fanem Czerwonych Diabłów. Wierzył w niego Ferguson, wierzy Hodgson i Moyes, a kibice co chwilę dziwili się czemu tak nieskuteczny zawodnik mimo, że uniwersalny, potrafiący zagrać na każdej ofensywnej pozycji jest kluczowym zawodnikiem drużyny z Old Trafford. Teraz wszystko się zmieniło. boWelbeck zaczął trafiać do siatki nie raz decydując o końcowym rezultacie i 3 punktach swego klubu. Dzisiejsza bramka, po fantastycznym wyjściu na pozycję po prostopadłym podaniu Januzaja pokazała klasę Anglika. Spokojne spojrzenie w stronę bramki, zanotowanie gdzie znajduje się Lloris i lekkie podbicie, po którym Old Trafford uwierzyło.

Brak Van Persiego służy Welbeckowi, który w ostanich sześciu meczach zdobył 5 bramek ( w całej kampanii 7) i jest na jak najlepszej drodze do pobicia rekordu z sezonu 2011/2012, gdy udało mu się w lidze strzelić aż 9 bramek. Czyżby treningi z Rooney'em, które zalecił mu Moyes przynosiły profity?


Dwójka to wybór trafny.

Od samego początku swego pobytu na White Hart Lane Sherwood chciał odejść od spuścizny taktycznej Andre Villa Boasa ustawiając zespół w formacji 4-4-2 na szpicy stawiając na duet złożony z Adebayora i Soldado. 10 punktów na 12 możliwych pokazuje, że 44-letni szkoleniowiec decydując się na wracające do łask ustawienie postąpił słusznie. Nauczeni grać przeciwko jednemu napastnikowi obrońcy zapomnieli, jak się broni przeciwko dwóm.

Zmiana ustawienia najlepiej wpłynęła na Soldado. Nieistniejący delikatnie mówiąc pod wodzą poprzedniego trenera, strzelający od wielkiego dzwonu bramkę z rzutu karnego, nie wpływający na grę zespołu Hiszpan potrzebował zmiany, zmiany, która przyszła wraz z odejściem Portugalczyka z White Hart Lane. Mogący na spokojnie cofać się po piłkę, uczestniczący w aktywniejszym i efektywniejszym jej rozgrywaniu Soldado powoli wraca do formy. Jedyne co mu brakuje to bramka z gry, by mógł się wreszcie w pełni odblokować.

Nowe możliwości w grze Soldado wynikają z tego, że na szpicy walczyć i biegać zamiast niego może Adebayor  Jego powrót do pierwszej drużyny, dogadanie się z szkoleniowcem daje korzyści obu stronom. Sherwood ma napastnika o niebanalnych umiejętnościach, a Togijczyk pod wodzą Anglika jest jednym z kluczowym elementów układanki ( 3 bramki i asysta w 4 meczach) i wyśmienicie współpracuje z Soldado. Jego dzisiejsza bramka po dośrodkowaniu z prawej strony boiska to krótko mówiąc "cud miód malina". Zgubienie Smallinga i pytanie: "W którą części bramki ma piłka zatrzepotać?" pokazały jego główny atut. Grę głową. De Gea był bez szans. Mógł tylko bezsilnie patrzeć, jak piłka wpada do siatki przy jej słupku.

Zachowanie wbrew tradycji

Zrozumiałe są gwizdy, gdy zespołowi nie idzie, gdy trzeba w jakiś sposób wyrazić swoją złość, frustrację.
Zrozumiałem są oklaski, gdy zespół gra świetne, gdy dany zawodnik notuje występ z najwyższej półki.
Niezrozumiałe jest zaś to, co wydarzyło się dziś na Old Trafford.

W piłce przyjęło się, że gdy piłkarz ulega groźnej kontuzji, nie ważne jakim człowiekiem poza boiskiem i na nim jest to żegnany jest oklaskami będącymi wyrazem wsparcia ze strony obserwatorów spotkania. Dziś, gdy boisko na noszach opuszczał Adebayor, jeden z najlepszych zawodników cały stadion gwizdał. Spośród tego dźwięku nie dało się usłyszeć nawet jeśli się pojawiły pojedynczych oklasków. Może, gdyby wynik byłby inny, kibice zachowaliby się inaczej. A tak pozostał niesmak.

Upadła twierdza

W sezonie 2012/2013 trzy porażki u siebie przez cały sezon,  w 2011/2012 dwie, w 2010/2011 zero, w 2009/2010 dwie. I tak można by wyliczać do kampanii 2001/2002, ostatniej w której Manchester United na przestrzeni całego sezonu poniósł minimum 4 porażki w lidze na własnym obiekcie (6).

Przez długie lata Old Trafford było twierdzą. Ponad 10 sezonów ze średnią oscylującą wokół 2,5 porażki na własnym stadionie sprawio, że gra u siebie była jednym z atutów Czerwonych Diabłów dowodzonych jeszcze nie tak dawno przez SAFa. No właśnie. Była. Kiedyś 13% meczów przegranych u siebie, teraz 40%.  Na OT Manchester United zdobył w tym sezonie jedynie 14 punktów na 30.

Wygrał tu West Brom, Everton, Newcastle. Teraz do tego grona dołączył Tottenham. "Teatr Marzeń" stał się obiektem, na którym każdy może zdobyć punkty, nieważne jak dobry jest. Teraz, jednym z najważniejszych zadań Moyesa oprócz wzmocnienia składu jest odbudowanie mitu Old Trafford.

Bentaleb, piętno Sherwooda

Nie tylko Adebayor jest przykładem tego, że Sherwood pragnie zostawić pomysły poprzedniego trenera daleko za sobą. Nowy opiekun "Kogutów" nie boi się wprowadzać młodych zawodników do składu, wśród których prym wiedzie Nabil Bentaleb. Wychowany w Lile pomocnik był już trzykrotnie desygnowany do gry w drugiej połowie. Sherwood woli ryzykować, stawiać na młodzież, a nie na graczy z dużo większym doświadczeniem międzynarodowym (Capoue, Holtby, Lamela) kupionych za duże pieniądze, co dziś potwierdził wprowadzając również w miejsce Soldado Harry'ego Kane'a. Andre Villas Boas tego nie robił.

Kontra dobra na wszystko

Upartość. To odróżnia Sherwood od AVB. Portugalczyk, mimo tego, że wielu wskazywało wady jego taktyki (m.in. wysoko grająca obrona) brnął dalej w swe marzenie zbudowanie takiego, a nie innego Tottenhamu co przypłacił posadą. Tim Sherwood oprócz tego, że stosuje 4-4-2 i temu pozostaje wierny to potrafi zmienić nastawienie swojego zespołu analizując grę przyszłego rywala. Dzisiejszy pomysł na grę z kontrataku okazał się strzałem w dziesiątkę. To po nich Koguty zdobyły dwie bramki, które w ogólnym rozrachunku zapewniły im powrót z tarczą do Londynu.


Przewidywania

Zacznijmy od gospodarzy. Przerwana seria 4 zwycięstw o niczym nie świadczy. Mimo wypadnięcia poza pierwszą szóstkę Manchester United ma teraz miesiąc, by się odpowiednio wzmocnić, a w następnym spotkaniu ze Swansea powinien wygrać, tak samo jak Tottenham, któremu w kolejnych w tym sezonie derbach przyjdzie zmierzyć się z walczącym o utrzymaniu Crystal Palace.


fot. squawka.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz