czwartek, 17 października 2013

Epickie derby, czyli Arsenal- Tottenham w dziesięciu odsłonach

Północny Londyn. Miejsce odwiecznego starcia dwóch rywali. Rywalizacja, która tworzy liderów chwili, jak Danny Rose, ale też rywalizacja która zachwyca cały futbolowy świat, a dla fana Premier League widnieje na liście meczów obowiązkowych do obejrzenie w każdym sezonie. 10 starć wybranych przez fourfourtwo już przed Wami.








Jeśli założymy, że nie ma nic gorszego niż z klęska z rąk to nie ma nic lepszego niż zemsta nad nim. Tottenham miał szansę odkryć to w kwietniu '83. Na Święta 1978 Arsenal dowodzony prze Liama Brady'ego ( obecny koordynator pionu juniorskiego) i Alana Sunderlanda pokonał pięcioma bramkami największego rywala. Jednak w 1983 perspektywy, jak i sytuacja obu klubów była inna.
Chris Hughton otworzył wynik, Alan Brazil strzelił pierwszą bramkę w barwach Spurs, a po 20 minutach na tablicy wyników widniało 3:0
Tottenham grał świetnie, obrona Arsenalu nie wiedziała co się dzieje, a pięciobramkowa klęska była najmniejszym wymiarem kary



W sezonie, w którym Arsenal sprawiał wszechpotężnego, Koguty byłyby zachwycone, gdyby to one przerwały serię drużyny Wengera. Gdy Kanonierzy przyjeżdżali w kwietniu na White Hart Lane potrzebowali jedynie remisu do mistrzostwa, do mistrzostwa zdobytego jak to było w 1971 na stadionie rywala. Arsenal już po 3 minutach prowadził 2:0 po bramkach Vieiry i Piresa. Tottenham się nie poddał. Bramki Redknappa i Keane'a przywróciły nadzieję kibicom, ale po końcowym gwizdku jedyne co im pozostało to oglądanie celebrujących rywali. 





Mimo, że to tylko mecz pucharowy, to derby to derby. Ich ranga pozostaje nienaruszalna. Tottenham sprawił Arsenalowi spore lanie na własnym stadionie. Złość fanów Arsenalu wzrosła jeszcze bardziej po stylu w jakim ich zespół przegrał to spotkanie. Jermaine Jones w trzeciej minucie otworzył wynik meczu i rozpoczął koncert Kogutów. Jedynym szczęśliwszym momentem dla Kanonierów była bramka Adebayora, ale nie uchroniła ona gości przed klęską i odpadnięciem po dwumeczu w półfinale rozgrywek krajowych. 


33 lata przed tym, jak Thierry Henry poprowadził Arsenal do przypieczętowania mistrzostwa na WHL Ray Kennedy zdobył bramkę dającą wygraną w derbach i mistrzostwo. Arsenal by zdobyć mistrzostwo potrzebował zwycięstwa, bądź bramkowego remisu

Możecie sobie wyobrazić atmosferę jaka panowała na tym meczu, gdy w 88 minucie nadal był bezbramkowy remis. Te emocje, napięcie jest nie do opisania. 

5 dni później, Arsenal wygrał 2:1 z Liverpoolem i został czwartym klubem w historii angielskiej piłki, który mógł pochwalić się zdobycie dubletu.


Opowieść o dwóch napastnikach. Z jednej strony Klinsmann w barwach Kogutów, a z drugiej Ian Wright. Obaj starający się przekroczyć granicę 30 bramek. Niemiec miał na koncie 27 trafień, a charyzmatyczny Kanonier 29. 
Mecz był niesamowicie otwarty okraszony świetnymi występami obydwu bramkarzy, Davida Seamana i  Iana Walkera. Mimo wszystko żaden z nich nie był w stanie zachować czystego konta. Wright wykorzystał karnego, a Klinsmann strzelił bramkę po strzale głową.  
Mecz ten był klasycznymi, niezwykle interesującymi derbami od bramki do bramki, w których to zarówno Steve Bould  jak i Nigel Winterburn mogli się cieszyć z uniknięcia czerwonej kartki.  Klinsmann zakończył sezon z nagrodą "Footballer of the Year", a John Motson w "Match of the Day" pytał szczerze, czy jest coś czego ten Niemiec nie potrafi.




Nigdy nie idź na ciasto w czasie derbów, bo możesz stracić gola. Jeśli wybierzesz złą cukiernię podczas złych derbów możesz przegapić ich pięć. Prosta anegdota, a jak celnie opisuje to co się działo 25 lat temu na White Hart Lane. Wszystkie bramki padły w ciągu dwunastu, niesamowitych minut pierwszej połowy. 

To w tym meczu rozpoczęła się legenda Paula Gascoigne'a, bo Gazza szalał, a występ podsumował debiutancką bramką dla Kogutów. 



Ten mecz przeszedł do historii derbów Północnego Londynu, jako ten w którym padła największa ilość bramek.  Mecz jakby zaprojektowany przez Alana Hansena, a przez Mourinho nazywany meczem hokejowym. 

Tottenham zdominował rywala w pierwszej połowie, lecz Lehmann zaliczył kilka klasowych interwencji i dopiero w 37 minucie Naybet otworzył wynik meczu. Radość Kogutów nie trwała długo, bo bramkę do szatni rozbudzającą nadzieję gości strzelił niezawodny Thierry Henry.  Następnie Lauren, Vieira, Defoe, Ljungberg, King, Pires i Kanoute i mamy koniec. Rekord padł, 3 punkty pojechały na Highbury.



Półfinałowy mecz Pucharu Anglii na WHL. Mecz otworzył Clive Allen, ale świetne zmiany Kanonierów i bramki Allinsona i Rocastle'a dały mimo wielu problemów awans do finału drużynie z Highbury, która następnie sięgnęła po pierwsze trofeum od 1979 roku. Brzmi znajomo? Może czas, by historia zatoczyła koło ;)



Tylko kilka meczy w historii Premier League zasługuje na miano niezapomnianych, a do takich na pewno trzeba zaliczyć starcie sprzed 5 lat o miano najlepszej drużyny Północnego Londynu

Rozpoczął od bramki zdobytej strzałem z woleja David Bentley, a potem mimo bramki Benta zrobiło się siedemdziesiątej minucie 4:2 dla gospodarzy. Lecz nagle Koguty odzyskały wiarę, wiarę która pozwoliła im odrobić straty, bo pierw Jones wygrał starcie z Clichym, a potem w doliczonym czasie gry szybki niczym wiatr, prawoskrzydłowy Tottenhamu, Aaron Lennon ustalił wynik spotkania na 4:4



Kolejne starcie półfinałowe w zestawieniu. Zaczęło się co sami zobaczycie niesamowicie. Strzał z Gazzy z rzutu wolnego z okolic 30 metra robi wrażenie. Swoje dwa grosze dołożył Lineker i na otarcie łez bramkę dla gości strzelił Smith, ale to wszystko na co było stać tego dnia Kanonierów. Tottenham grał dalej, a w finale przyszło zmierzyć mu się z Nottingham Briana Clougha











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz