niedziela, 2 marca 2014

Europejskie puchary- wpływ na postawę w angielskich rozgrywkach

fot.ibnlive.in.com
Zmęczenie wywołane daleką podróżą, potrzeba zagrania najsilniejszym składem, kontuzja w meczu pucharowym to tylko niektóre z haseł, które słychać, gdy angielski zespół w niespodziewany sposób traci punkty w meczu krajowym. Wigan nie biorę teraz pod uwagę. Championship to inna perspektywa. Skupmy się na Premier League i na tym, jak po meczach w LE i LM radziły sobie angielskie zespoły.

1. Arsenal- szansa na lepsze jutro.

Kanonierów, którzy europejską przygodę zaczęli od meczów eliminacyjnych z Fenerbache losowanie nie rozpieszczało od samego początku. Grupa z Napoli, BVB i Marsylią, dwanaście punktów zdobytych i drżenie o awans do samego końca zwieńczone drugą pozycją sprawiły, że w lutym na Arsenal czekał ciężki rywal. Los znowu połączył londyński zespół z monachijską maszyną. Przegranie spotkanie u siebie z Bayernem kończyło serię ciężkich spotkań Kanonierów.


Gra w Lidze Mistrzów pozwalała Kanonierom nabrać rozpędu, szybciej zaaklimatyzować się w składzie nowym graczom, a przede wszystkim nabrać umiejętności we własne umiejętności i wzmocnić się psychicznie. Zwycięstwo po meczu w Europie zawsze ma pozytywne skutki. Pokazuje siłę, świadczy o dojrzałości, bądź równej dyspozycji. Porażka z City była wkalkulowana, a w meczu z Czerwonymi Diabłami do zwycięstwa zabrakło szczęścia.


2. Chelsea- rotacja rzecz ważna

Basel, Schalke, Steaua i Galatasaray to dotychczasowi rywale Chelsea w Lidze Mistrzów. Jak ze Szwajcarami Anglicy się delikatnie mówiąc męczyli to w pozostałych grupowych spotkaniach podopieczni Mourinho zdobyli komplet punktów. Lutowe spotkanie z pogromcą Juventusu zakończyło się bramkowym remisem. Meczu z Bayernem w ramach rozgrywanego rokrocznie Superpucharu nie ma co brać pod uwagę. Następny mecz popularni The Blues rozegrali dopiero 2 tygodnie później.


Widać, że europejskie rozgrywki w żaden bezpośredni sposób nie wpłynęły na postawę Chelsea w Premier League. Rotacja ofensywnymi zawodnikami, a w szczególności napastnikami pozwalała Mourinho zachować świeżość swego składu i walczyć skutecznie na dwóch najważniejszych dla niego płaszczyznach. 

3. Manchester City- moskiewska klątkwa


Mecze z CSKA mimo zdobycia w nich kompletu punktów były dobrym złego początki. Do po starciach z Rosjanami Obywatele ponieśli swoje jedyne porażki w meczach rozegranych chwilę po meczach w LM. Pierw sensacyjna porażka na Stadium of Light, a potem pechowy wyjazd na Stamford Bridge zakończony błędem Harta i powrotem na tarczy do przemysłowego miasta.  Warto podkreślić fakt, że po meczach w środku tygodnia kalendarz nie rozpieszczał Obywateli- wspomniana Chelsea, Manchester United, Arsenal, Everton, Swansea to nie są przecież słabe zespoły. 


4. Manchester United-trochę lepiej

Dla słabo spisującego się przez cały sezon Manchesteru United występy w Lidze Mistrzów miały być w czymś rodzaju katharsis. Ciekawą grupę, w której zmierzyli się z Realem Sociedad, Bayerem i Szachtarem wygrali pokazują klasę tylko w spotkaniu na BayArenie. Potem przyszło spotkanie w Pireusie, po którym głośno zaczęto kwestionować miano Premier League, jako najsilniejszej ligi.



Widać, że występy w LM wpływały dobrze, pozytywnie na postawę Czerwonych Diabłów w lidze angielskiej. Gdyby podopieczni Moyesa w ten sposób punktowali przez cały sezon to skończyliby sezon z 82 punktami na koncie i nikt nie myślałby nawet o zwolnieniu Szkota. A tak każdy wie, jak teraz jest. Z ostatnich doniesień wynika, że 50-latek stracił panowanie nad szatnią. Nie jest lekko chodzić w znoszonych przez Fergusona butach.

5. Swansea






Wygrana w Carling Cup w poprzedniej kampanii pozwoliła Łabędziom polecieć w podróż po Europie, podróż z której oprócz pięknych wspomnień nie wiele pozostanie. W meczach rozgrywanych po LE podopieczni Laudrupa spisywali się przeciętnie, choć  można  tak powiedzieć śmiało o całym sezonie Swansea. Progres formy  nastąpił pod wodzą Monka, gdy w okresie między spotkaniami z Napoli Swansea dobrze zagrało się na Anfield strasząc faworyta, a we wspomnianym starciu dobrze zaprezentowała się na tle bardziej utytułowanego rywala z Włoch.. Na pożegnanie wystarczy powiedzieć "Thanks for the memories". Zwycięstwa z Valencią nikt im nie zapomni, a i tak nikt poza przygodą na nic więcej nie liczył.



6. Tottenham

Jak w Lidze Europejskiej na Tottenham nie było mocnych (wyjątkiem Dnipro, które finalnie w dwumeczu odpadło) tak po niej prawie każdy w Premier League chciał zmierzyć się z Kogutami. Czemu? Odpowiedź jest prosta. 5 z 7 porażek ekipa pierw prowadzona przez AVB, a teraz przez Sherwooda poniosła właśnie po rozgrywanych w ramach Ligi Europy meczach. Teraz na drużynę z północnego Londynu czekają dwa czwartkowe starcia z Benficą. Czy walczący o prawo gry w Lidze Mistrzów zespół znowu zacznie zaliczać wpadki? Jeżeli Tottenham chce mieć jeszcze nikłą nadzieję na grę w elitarnych rozgrywkach musi zdecydowanie poprawić swoje występy po meczach międzynarodowych.



7. Suma sumarum. 

7.1 LM

Fatum zmęczenia, słabych wyników nie dopadało angielskich drużyn bezpośrednio, bo jak widać, nawet słabo dysponowany na przestrzeni całego sezonu Manchester United po meczach w LM dobrze punktował. Na razie też nie widać oznak zmęczenia w żadnych z zespołów, które walczą, bądź walczyły na europejskiej arenie. Jeśli któryś zespół nagle notuje słabszy okres ( nie, nie mówię tu o Czerwonych Diabłach) to z powodu kontuzji.

7.2 LE

Inaczej ma się sytuacja w przypadku meczów czwartkowych. Zarówno Koguty, jak i Łabędzie po europejskich zmaganiach notowały słabe wyniki w Premier League. Dwa dni przerwy to często, jak widać za krótki okres by się zregenerować i prawidłowo przygotować do następnych zmagań

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz